środa, 13 lutego 2013

Święte krowy... Kilka uwag na temat służby zdrowia.

   

    Nie jest to opowieść  o specjalnym statusie krów żyjących na terenie Indii, lecz głos w sprawie dziwnych zwyczajów  panujących wśród niektórych lekarzy.  Moje uwagi nie dotyczą  wszystkich lekarzy, więc z góry przepraszam tych, którzy ciężko pracują w poczuciu  misji, jaką mają do spełnienia.

    Los obdarzył mnie dość dobrym zdrowiem, więc z usług przychodni korzystam  rzadko. Pech  sprawił, że po jednym z cieplejszych weekendów spędzonych na pracach ogrodniczych, zbuntowany organizm zareagował  podwyższoną gorączką i bólem w podbrzuszu. Wizyta w poradni lekarza rodzinnego zakończyła się zaleceniem konsultacji ginekologicznej. Nieświadoma sytuacji w jakiej znalazła się rodzima służba zdrowia, udałam się do rejestracji. Z ust miłej pani padł termin  wizyty – ... najwcześniej za 3 tygodnie…Nie mogłam uwierzyć... Pacjentka z bólem podbrzusza i niepokojącą gorączką ma czekać prawie miesiąc,  by otrzymać niezbędną pomoc !

Jak to przyjęłam? Zareagowałam niepohamowanym  śmiechem , czując się tak - jakbym brała udział w filmach Barei , gdzie jeden absurd gonił drugi.
Pozostaje mi tylko podziękować rządowi pana Tuska, że tak skutecznie dba o zdrowie naszego społeczeństwa, a szczególnie o kobiety - przyszłe i obecne matki ...

     Moja przygoda ze służbą zdrowia trwała nadal. Tym razem dotyczyła zakładu prywatnego, do którego trafiłam skierowana z ośrodka szkolącego kierowców. Miałam dostarczyć orzeczenie lekarskie potwierdzające  stan zdrowia. Po uiszczeniu odpowiedniej kwoty za wizytę, trafiłam do okulisty, a stamtąd  do lekarza orzecznika. Mocno zapracowana i zmęczona lekarka rozpoczęła serię pytań …
- Czy jest pani zdrowa?
- Czy nie choruje na … cukrzycę,  tarczycę, na nadciśnienie ? Czy nie chudnie?
    Po wpisaniu odpowiedzi uzyskanych ode mnie drogą ustną , otrzymałam zaświadczenie , o zdolności prowadzenia jednośladów…

    Tymczasem  na kozetce obok  leżał nieużywany stetoskop i aparat do mierzenia ciśnienia…
Wizyta kosztowała ok. 70 zł i tak naprawdę kompetencje pani doktor można sprowadzić do tego, że … prawidłowo zadawała pytania i …  umiała uzupełniać rubryki…

    Czy na tym polega praca lekarza wydającego zaświadczenia o zdolności do wykonywania określonych zajęć? Jeśli tak, to od dzisiaj mogę odciążyć służbę zdrowia….

    Inny uczestnik kursu – mający poważną wadę wzroku – obawiając się problemów z odczytywaniem liter na  kontrolnej tablicy, pojawił się u okulisty w … soczewkach kontaktowych licząc na to, że lekarz nie zauważy wady. Pomysł okazał się trafiony w dziesiątkę. Rutynowe podejście okulisty sprawiło, że … mimo wady wzroku dyskwalifikującej pacjenta do prowadzenia pojazdów, otrzymał opinię pozytywną.

     Często dochodzą nas głosy z mediów, że praca lekarza jest trudna i odpowiedzialna. Moja styczność ze służbą zdrowia pokazuje zupełnie coś innego. Może zamiast kosztownych, sześcioletnich studiów medycznych, wprowadzimy kursy dla przyszłych lekarzy. Będzie taniej, a efekt pozostanie taki sam…




        POLEĆ STRONĘ SWOIM ZNAJOMYM. RAZEM MOŻEMY WIELE ZMIENIĆ.



REKOMENDACJA: www.promocjazdrowia.szczecin.pl

______________________________________________________________________________                                               
                                              
                                                      OŚWIADCZENIE

Oświadczam, że treści zawarte w niniejszym blogu, zawierają subiektywne
spostrzeżenia autorki , a inicjatywa Mądra Polska – Marioli Grabowskiej, nie
jest wzorowana na inicjatywach i  programach osób trzecich. Ewentualna
zbieżność nazw jest  przypadkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, żeby komentarz zawierał merytoryczne treści odnoszące się do komentowanego artkułu.