Nie od dawna wiadomo, że biedny płaci dwa razy. Pierwszy raz, gdy
kupuje rzeczy tanie i przestarzałe, a drugi raz, gdy te pierwsze okazują
się złe i nieefektywne. Tak jest właśnie z Polską i pozostałymi krajami
Europy Środkowej. Kupujemy to, czego nie potrzebuje już Zachód.
Przykładem niech będzie zakup linii produkcyjnej do wytwarzania
plastikowych butelek na napoje chłodzące, czy klatek do hodowli kur,
które nie spełniały norm unijnych. Teraz przyszła pora na energetykę
jądrową.
Świat odwraca się od energetyki jądrowej, bo okazała się niebezpieczna i wbrew pozorom bardzo kosztowna. Ostatnie wydarzenia związane z elektrownią Fukushima w Japonii , przyśpieszyły decyzję państw o zwróceniu się w kierunku alternatywnych źródeł prądu, jakimi są niewątpliwie wiatr i słońce. Za taką decyzją przemawiają koszty pozyskiwania energii, a także bezpieczeństwo obywateli.
Ostatnie badania przeprowadzone przez Solar and Nuclear Costs - The Historic Crossover wykazały, że energia słoneczna jest tańsza od jądrowej. Kwestią pozostaje wydajność elektrowni słonecznych, ale nad tym pracują sztaby naukowców i tylko patrzeć, jak w przeciągu 10 lat zmieni się źródło pozyskiwania energii elektrycznej. Takie kraje jak Niemcy czy Austria staną się nowoczesnymi i konkurencyjnymi gospodarkami świata, które w odpowiednim momencie zrezygnowały z elektrowni jądrowych.
A co z Polską?
My zapłacimy za przestarzałe technologie, narazimy społeczeństwo na niebezpieczeństwo jakim są odpady radioaktywne i same elektrownie, oraz wybudujemy obiekty, które za kilka lat trzeba będzie zamknąć, bo ... światowe zasoby uranu, właśnie się wyczerpują . Według wyliczeń między innymi specjalistów z Unii - wystarczą na maksymalnie 40 lat / dane z 2005r/, pod warunkiem, że nie wzrośnie liczba elektrowni jądrowych.
Co w takim razie stanie się z elektrownią jądrową, którą planujemy wybudować w Polsce? Za nim na dobre zacznie pracować, trzeba będzie ją zamknąć... Wygaszanie stosu atomowego w reaktorze trwa - bagatela - 110 lat (przykład: Calder Hall w Wielkiej Brytanii). Inne źródła podają, że "... wygaszenie reaktora w celu jego likwidacji trwa około 40 lat [Polski atom, nr 38/2009 (1391)].
Pozostają jeszcze pręty paliwowe, z którymi należy obchodzić się jak z jajkiem przez wiele, wiele lat...
Odrębną kwestią jest bezpieczeństwo samej elektrowni, która w razie awarii , ataków terrorystycznych czy zwykłego ludzkiego błędu, staje się niebezpieczna dla zdrowia i życia wielu ludzi, nie mówiąc o skażeniu środowiska.
Nie dajmy zwieść się zapewnieniom rządu będącego pod wpływem lobby energii jądrowej, że atom w energetyce, to nowoczesność i bezpieczeństwo dla społeczeństwa. Ile razy rządy różnych krajów nie informowały swoich obywateli o skażeniu promieniotwórczym? Ile razy narażały na utratę zdrowia?
Wystarczy wspomnieć elektrownię Mayak położoną 80 km od Czelabińska, która spowodowała skażenie dużej części Uralu, a jej wpływ na zdrowie ludzi do tej pory jest przedmiotem sporu wielu naukowców...
I jeszcze polski przykład. Od czasu do czasu pojawia się w internecie notatka, której nie można zweryfikować za sprawą utajnienia... Całe szczęście, że część informacji niewygodnych dla władzy i lobby energetycznego, wydostaje się do opinii publicznej za sprawą pracowników...
"1979, Polska - w reaktorze Maria w Świerku był prowadzony przez A. Strupczewskiego (obecnie czołowy proatomowy lobbysta) eksperyment nt. wyłączenia chłodzenia w pręcie paliwowym. Skutkiem rozszczelnienia nastąpił znaczny wzrost promieniowania. Pozostawiony technik był bezradny. Nastąpiło skażenie całego reaktora i budynku. Obsługa reaktora i wielotysięczna załoga Instytutu Badań Jądrowych w Świerku nie była poinformowana o wypadku. Sprzątaczki zmuszono do zmywania skażeń wodą i szmatami bez uprzedzenia, że mają do czynienia z radioaktywnym skażeniem. Nikt do dziś nie poniósł odpowiedzialności, a sprawę utajniono. "
Świat odwraca się od energetyki jądrowej, bo okazała się niebezpieczna i wbrew pozorom bardzo kosztowna. Ostatnie wydarzenia związane z elektrownią Fukushima w Japonii , przyśpieszyły decyzję państw o zwróceniu się w kierunku alternatywnych źródeł prądu, jakimi są niewątpliwie wiatr i słońce. Za taką decyzją przemawiają koszty pozyskiwania energii, a także bezpieczeństwo obywateli.
Ostatnie badania przeprowadzone przez Solar and Nuclear Costs - The Historic Crossover wykazały, że energia słoneczna jest tańsza od jądrowej. Kwestią pozostaje wydajność elektrowni słonecznych, ale nad tym pracują sztaby naukowców i tylko patrzeć, jak w przeciągu 10 lat zmieni się źródło pozyskiwania energii elektrycznej. Takie kraje jak Niemcy czy Austria staną się nowoczesnymi i konkurencyjnymi gospodarkami świata, które w odpowiednim momencie zrezygnowały z elektrowni jądrowych.
A co z Polską?
My zapłacimy za przestarzałe technologie, narazimy społeczeństwo na niebezpieczeństwo jakim są odpady radioaktywne i same elektrownie, oraz wybudujemy obiekty, które za kilka lat trzeba będzie zamknąć, bo ... światowe zasoby uranu, właśnie się wyczerpują . Według wyliczeń między innymi specjalistów z Unii - wystarczą na maksymalnie 40 lat / dane z 2005r/, pod warunkiem, że nie wzrośnie liczba elektrowni jądrowych.
Co w takim razie stanie się z elektrownią jądrową, którą planujemy wybudować w Polsce? Za nim na dobre zacznie pracować, trzeba będzie ją zamknąć... Wygaszanie stosu atomowego w reaktorze trwa - bagatela - 110 lat (przykład: Calder Hall w Wielkiej Brytanii). Inne źródła podają, że "... wygaszenie reaktora w celu jego likwidacji trwa około 40 lat [Polski atom, nr 38/2009 (1391)].
Pozostają jeszcze pręty paliwowe, z którymi należy obchodzić się jak z jajkiem przez wiele, wiele lat...
Odrębną kwestią jest bezpieczeństwo samej elektrowni, która w razie awarii , ataków terrorystycznych czy zwykłego ludzkiego błędu, staje się niebezpieczna dla zdrowia i życia wielu ludzi, nie mówiąc o skażeniu środowiska.
Nie dajmy zwieść się zapewnieniom rządu będącego pod wpływem lobby energii jądrowej, że atom w energetyce, to nowoczesność i bezpieczeństwo dla społeczeństwa. Ile razy rządy różnych krajów nie informowały swoich obywateli o skażeniu promieniotwórczym? Ile razy narażały na utratę zdrowia?
Wystarczy wspomnieć elektrownię Mayak położoną 80 km od Czelabińska, która spowodowała skażenie dużej części Uralu, a jej wpływ na zdrowie ludzi do tej pory jest przedmiotem sporu wielu naukowców...
I jeszcze polski przykład. Od czasu do czasu pojawia się w internecie notatka, której nie można zweryfikować za sprawą utajnienia... Całe szczęście, że część informacji niewygodnych dla władzy i lobby energetycznego, wydostaje się do opinii publicznej za sprawą pracowników...
"1979, Polska - w reaktorze Maria w Świerku był prowadzony przez A. Strupczewskiego (obecnie czołowy proatomowy lobbysta) eksperyment nt. wyłączenia chłodzenia w pręcie paliwowym. Skutkiem rozszczelnienia nastąpił znaczny wzrost promieniowania. Pozostawiony technik był bezradny. Nastąpiło skażenie całego reaktora i budynku. Obsługa reaktora i wielotysięczna załoga Instytutu Badań Jądrowych w Świerku nie była poinformowana o wypadku. Sprzątaczki zmuszono do zmywania skażeń wodą i szmatami bez uprzedzenia, że mają do czynienia z radioaktywnym skażeniem. Nikt do dziś nie poniósł odpowiedzialności, a sprawę utajniono. "
* * *
UŚMIECHNIJ SIĘ:
UŚMIECHNIJ SIĘ:
Zaniepokojona "ministra" Mucha zwraca się do byłego ministra Aleksandra Grada.
- Wiem, że teraz zajmuje się Pan przygotowaniami do budowy elektrowni atomowej. Czy to przedsięwzięcie jest bezpieczne dla ludzi?
- Oczywiście - przytaknął Grad. Wykonawcy zapewniają nas, ze nie ma obaw. Obiekt bedzie całkowicie szczelny...
- Oj, nie byłabym pewna. Nas również wykonawcy zapewniali o szczelności dachu na stadionie, a widział pan, jaki mieliśmy basen...
POLEĆ STRONĘ ZNAJOMYM. RAZEM MOŻEMY WIELE ZMIENIĆ!